Do Japonii przybyłem 1 września roku... 28, a wypełniając dokumenty zrozumiałem, że urodziłem się 11 marca w... 54 roku. Kalendarz wyznacza się według czasu rządów poszczególnych cesarzy - w banku widziałem "ściągawkę", gdzie obok dat kalendarza zachodniego są lata urzędowania obecnego cesarza (Akihito) i jego poprzednika (Hirohito). Ciekawe, co się stanie, jeśli obecny cesarz - jak to sugerował - zdecyduje się abdykować... Być może dalsza część mojego pobytu będzie miała miejsce w roku pierwszym.
Japońska organizacja jest niesamowita. Kartę pobytu (plastikową) otrzymałem jeszcze na granicy, adres wpisano do niej następnego dnia w urzędzie migracyjnym, gdzie cała wizyta trwała nie dłużej niż trzy kwadranse i kosztowała 370 jenów (czyli niecałe 20 złotych). W Slavic Research Center czekało na mnie nie tylko biuro, ale również gotowa karta do biblioteki, a mój służbowy komputer miał od razu zainstalowaną polską klawiaturę.
Zdołałem także podpisać umowę o kartę SIM i internet w telefonie, do czego wystarczyły karta pobytu i kredytowa. Założyłem także konto w banku (acz na kartę do bankomatu muszę poczekać kilka dni).
Japońska organizacja jest niesamowita. Kartę pobytu (plastikową) otrzymałem jeszcze na granicy, adres wpisano do niej następnego dnia w urzędzie migracyjnym, gdzie cała wizyta trwała nie dłużej niż trzy kwadranse i kosztowała 370 jenów (czyli niecałe 20 złotych). W Slavic Research Center czekało na mnie nie tylko biuro, ale również gotowa karta do biblioteki, a mój służbowy komputer miał od razu zainstalowaną polską klawiaturę.
Zdołałem także podpisać umowę o kartę SIM i internet w telefonie, do czego wystarczyły karta pobytu i kredytowa. Założyłem także konto w banku (acz na kartę do bankomatu muszę poczekać kilka dni).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz