Mieszkam
na wyspie. Długa ulica okalająca znaczną jej część nazywa się „Morskie
nadbrzeże”. Rano, po wyjściu z budynku, czuje się przyjemny zapach morskiej
bryzy. Akademik, o czym już wspominałam, nie jest najciekawszy, więc
szukam miejsc i okazji do spacerów. Przyszedł mi do głowy spacer z widokiem na
morze. Szukałam długo. Przeszłam całe Morskie nabrzeże i nic. Pytam więc
panią z wózkiem „Gdzie można zobaczyć morze?” „Tu kiedyś wszędzie
było widać morze, ale zagrodzili” – odpowiada z żalem pani. Jej smutek był tak
duży, że nie odważyłam się drążyć tematu.
Idę dalej, a spotkawszy panią z pieskiem pytam z mniejszym już wprawdzie entuzjazmem: „Gdzie można zobaczyć morze?” „Nigdzie” odpowiada rzeczowo pani. „Budują drogę, zagrodzili, morza nie ma. A droga będzie ogromna, będzie prowadziła aż do tego nowego stadionu”.
Idę dalej, a spotkawszy panią z pieskiem pytam z mniejszym już wprawdzie entuzjazmem: „Gdzie można zobaczyć morze?” „Nigdzie” odpowiada rzeczowo pani. „Budują drogę, zagrodzili, morza nie ma. A droga będzie ogromna, będzie prowadziła aż do tego nowego stadionu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz